Galeria
Festiwal Dybuk — na kultur rozstajach. Najbardziej niezwykły festiwal w Polsce. Miejsce, gdzie zetknęły się ze sobą różne kultury, gdzie spotkali się różni ludzie, a to wszystko w niezwykłej atmosferze pełnej życzliwości i przyjaźni. To był sprawdzian naszej kondycji i wytrzymałości. Wszechobecny klimat festiwalu towarzyszył nam na każdym kroku skutecznie wyganiając z naszych ciał zmęczenie. Dzień pierwszy festiwalu — „not irish steps! scottish” — czyli integrowanie się z naszymi szkockimi przyjaciółmi poprzez warsztaty tańców szkockich i inne imprezy do późnych godzin nocnych na polanie i w Gospodzie „6”... ;) Dzień drugi — scena skąpana w słońcu dosłownie paliła się pod stopami. Dwa maratonowe wejścia, gdzie nie daliśmy się ani zmęczeniu, ani słońcu. Tańczyliśmy dając się ponieść muzyce. A wieczorem burze i śpiewy, które odbijały się echem po korytarzach szkoły, w której nocowaliśmy my i inni uczestnicy festiwalu. Dzień trzeci — Ujazd — tu miało miejsce wiele niesamowitych wydarzeń, ale to jest już inna opowieść. Przez burzę część z nas wróciła do domu, a część popędziła czym predzej do Pyskowic mając w pogardzie wyładowania atmosferyczne, latające namioty i gałęzie. A ponieważ przez pogodę festiwal przeniósł się do Gospody „6” razem z uchodźcami z pola festiwalowego, tam też i my się znaleźliśmy. I tak tańczyliśmy i bawiliśmy się do muzyki na żywo granej przez Luke'a i Adama Brady'ich, The Reel Jigs i Banshee. Nie czując zmęczenia wszyscy tańczyli céilí — szkockie i irlandzkie. Nieruchomo stały tylko drzwi i okna! Tak właśnie w skrócie wyglądał weekend festiwalowy. My byliśmy tam, poznaliśmy tych wszystkich wspaniałych ludzi, tańczyliśmy, śmialiśmy się i żadnej z tych cudownych chwil nie żałujemy.
Zdjęcia: Łukasz, Machu, Michał, Sonia.